Proboszczowie 1945-1986
24.ks. Proboszcz Konstanty Mazur (1945-1954)
Jako kapłan dokładał wszelkich starań, na co go było stać, aby kontynuować sprawę budowy kościoła. Za niego zgromadzono olbrzymią część materiałów budowlanych. Sprowadził ok. 180 tys. cegły, zlasowano 400 m. wapna. Powołał komitet budowy kościoła. Mimo dużego nakładu pracy, z powodu pewnej ludzkiej nieudolności, zostaje niedoceniony przez parafian, żyje w trudnych warunkach, a nawet próbuje wykonywać niezbędne prace w gospodarce rolnej. Chociaż jego autorytet został nieco pomniejszony, to jednak należą mu się wielkie słowa uznania, bo gdyby nie zgromadzono tego materiału, to trudno powiedzieć, czy kto podjąłby się tego i czy dzisiaj stałby nowy piękny kościół. Chyba nie zdołałby zgromadzić tyle materiału, gdyby nie komitet parafialny, a zwłaszcza postać Rejmunda Dziury, podtrzymywał proboszcza na duchu, zachęcał i wspierał w niemal we wszystkich trudnościach i chwilach załamań. On zaryzykował i wziął na własne konto owe 180 tys. cegły i sprowadził wspólnie z innymi 400 m wapna. Osobie tej będzie poświęcony „dodatek”, gdyż naprawdę na to zasługuje. Po 9 latach trudnej, ale owocnej pracy, ks. Mazur Konstanty opuścił Drochlin przenosząc się do Cisowa. Słusznie chyba należy mu się miano ojca nowej świątyni.
25. ks. Proboszcz Józef Probierz (1954-1957)
Z radością wielką witali parafianie nowego i młodego proboszcza, gdyż spodziewano się, że rozpocznie się budowa od dawna upragnionej świątyni. Zaczęło się wszystko dobrze. Proboszcz wychwalał parafian, a oni proboszcza. Po roku przyszło niespodziewanie twarde życie. Ks. Proboszcz zmienił swoje zdanie o parafianach. Oddał pieniądze za ofiarowaną mu przy przyjściu krowę i myślał o wyjściu. Jako kapłan pracował jednak bardzo i wśród dzieci, młodzieży i starszych. Troszczył się o czystość, ład i porządek wszędzie: w kościele, plebanii, budynkach gospodarczych i na cmentarzu grzebalnym. Do kościoła sprawił ogniotrwałe tabernakulum, czerwony ornat, dużo bielizny kielichowej i obrusów, alb itd. Kupuje wota do obrazu Matki Bożej. Za jego pobytu zbudowano oborę dla inwentarza żywego, oraz przylegającą do niej stodołę. Robi również alejki na cmentarzu grzebalnym. Starał się o pozwolenie na budowę nowego kościoła Starał się o pozwolenie na budowę nowego kościoła i przedstawił powstające projekty. Za jego pasterzowania odszedł organista i do chwili obecnej nie ma w parafii żadnego organisty, a organy kiedyś kupione uległy zniszczeniu. Po trzech latach pracy przechodzi ks. Józef Probierz jako pierwszy proboszcz do nowo powstającej parafii Dobraków.
26. ks. Władysław Zachariasz (1957-1969)
Przybył do parafii na pierwsze probostwo, po przykrych i dramatycznych wydarzeniach w Bolesławiu koło Olkusza, w sierpniu, a nawet może na samym początku września 1957 r. Od razu zabrał się do pracy. Swoją postawą, urodą, temperamentem, śpiewem, słowem Bożym i sposobem zdobywał sobie serca wszystkich parafian, którzy byli gotowi uczynić wszystko. Potrafił zjednać każdego. Toteż nic dziwnego, że polubili go wszyscy, od najmłodszego do najstarszego i roiło się od ludzi na polu plebańskim, a później przy budowie kościoła. W tej sprzyjającej sytuacji, gdy otrzymał pozwolenie na wznoszenie świątyni i zatwierdzono projekt kościoła, ufając pomocy Bożej, podjął się wielkiego dzieła budowy kościoła. I te budowę rozpoczęto, jak to już wcześniej zostało wspomniane, przy biciu dzwonu, płaczu obecnych, wobec obrazu Matki Bożej Nieustającej Pomocy, w ostatnią środę lipca roku pańskiego 1958. Z roku na rok wznoszono nową świątynię ku czci Matki Boskiej Częstochowskiej. Budowano kościół z cegły, ale życie religijne parafian zbyt wiele nie wzrosło. Mimo to współpraca między proboszczem a parafianami układała się dobrze. Największa niewątpliwie zasługa ks. Zachariasza jest podjęcie ryzyka budowy kościoła w tak małej parafii. Tym bardziej, że nie brakowało przeciwników. W sąsiednich parafiach mówiło się, że jest to porwanie się z motyką na księżyc. Dzisiaj z zachwytem podziwiają. Kiedy stanął kościół w stanie surowym, z niepokrytą wieżą około 1965 r. nastała przerwa w budowie do 1969 r. Oprócz kościoła została zbudowana nowa stodoła. Po dwunastu latach ciężkiej i trudnej pracy ks. proboszcz zdecydował się opuścić Drochlin, udając się do parafii Chroberz k/Pińczowa. Trudno było się pogodzić z tym faktem, dlatego wydarzenie to wywołało mieszane uczucia. Z chwila odejścia zasłużonego proboszcza, rozpoczęły się chwile oczekiwania na nowego proboszcza. Zanim zjawił się nowy proboszcz upłynęło prawie trzy miesiące, dlatego w tym czasie posługi kapłańskie spełniał ks. Bogusław Perek, ówczesny wikariusz w Lelowie, którego mieszkańcy Drochlińscy polubili i chętnie przyjęliby jako proboszcza. Zniecierpliwieni parafianie ujrzeli nowego młodego, przystojnego i zdolnego kapłana, który przybył na pierwszą placówkę. Był nim:
27. ks. Stanisław Karbowniczek (1969-1982)
Nowy proboszcz przyjęty został bardzo życzliwie i serdecznie. Młody proboszcz przystąpił bardzo energicznie do pracy. Tego samego roku nim na dobre zapadła zima wieża została przykryta dachem i pokryta blachą. W następnym roku w szybkim tempie został kościół wewnątrz otynkowany i obielony. Prace posuwały się również na wielu innych odcinkach. W 1971 r. ks. proboszcz dzięki wrodzonym zdolnościom malarskim, przy pomocy kilku niewiast przystąpił do malowania kościoła. Zostaje położona posadzka, przeprowadzona instalacja pod ogrzewanie elektryczne, kinkiety, ołtarz twarzą do ludu, nowe szaty liturgiczne i wiele przeróżnych rzeczy zostało dokonanych nie tylko wokół kościoła, ale i plebanii, również założył ks. proboszcz centralne ogrzewanie. 26 sierpnia tego roku kościół został konsekrowany, przez jego Ekscelencję ks. Bpa Jana Jaroszewicza. Nie spoczął na tym ks. proboszcz, ale dalej pracuje ponad siły, aby doprowadzić plebanię do porządku. Aż zachwyt człowieka bierze kiedy zwiedza pokoje plebanii, tak wiele zmienił się ten dom. Szkoda tylko, że parafianie widząc, jak bardzo wiele zrobił w tak krótkim czasie ks. proboszcz i na ile pieniędzy uratował parafię, dzięki swym wrodzonym umiejętnościom, nie doceniają tego w pełni. Na ostateczną ocenę jeszcze za wcześnie, dlatego powstrzymuję się od dalszych opinii.
Po trzynastu latach owocnej pracy odchodzi z naszej parafii ks. Stanisław Karbowniczek, żegnany z żalem przez parafian.
28. ks. Edward Wojda (1982-1986)
Przybywa nowy proboszcz, ksiądz starszy wiekiem, ale bardzo pracowity. Dba o gospodarstwo. Pokrywa stodołę nową dachówką, remontuje starą organistówkę. Pokrywa wieżę kościoła miedziana blachą. Nie szczędzi sił chce zrobić jak najwięcej. Mimo to nie ma uznania u parafian. Nie jest szanowany, a nawet nieraz wyśmiany. Ale mimo to pracuje nadal gorliwie. W roku 1986 przybywa do naszej parafii krzyż wędrujący po naszej kieleckiej diecezji, jest to miesiąc lipiec. Uroczystość tę poprzedzają misje oraz rekolekcje, które prowadził misjonarz z Krakowa. Mimo praz w gospodarstwie i polu, ludzie licznie przybywają do świątyni, aby się modlić i słuchać słowa Bożego. Przybywają też ubowcy, aby zobaczyć którzy parafianie chodzą do kościoła żeby mogli im potem zaszkodzić, bo wiadomo jakie to były czasy.
Wreszcie nadchodzi dzień, w którym przychodzi krzyż do naszej parafii. Była to wzruszająca uroczystość. Na powitanie wychodzi cała wioska z całą paradą i orkiestrą. Przez cała dobę adorują wszyscy wierni, nawet całymi rodzinami. Następnie krzyż został odprowadzony do sąsiedniej parafii Podlesie, za co proboszcz zostaje ukarany grzywną przez komunistów. Po tych uroczystościach ks. Wojda planuje dalsze prace, mianowicie ma zamiar otynkować kościół z zewnątrz. Ale parafianie nie docenili jego chęci, więc rezygnuje ze wszystkiego i po cichu bez pożegnania wyjechał do innej parafii co było ogromnym zaskoczeniem, bo prawdopodobnie ks. Wojda miał zamiar tutaj pozostać do końca swojej Bożej posługi.